Pewnych rzeczy w życiu nie trzeba przyśpieszać. Taka myśl
naszła mnie wczoraj.
Chyba każda blogerka, miała kiedyś takie odczucie( o jej powinnam
dodać już nowy artykuł). Ja mam tak od soboty, haha :D, a jest wtorek OMG! Czułam
duże ciśnienie, obiecałam sobie, że jeden artykuł w tygodniu to minimum którego
mam się trzymać. I tak zadręczałam się godzinami, a z drugiej strony nie miałam
totalnie weny, żeby napisać coś ciekawego, żeby przerobić zdjęcia itd. Mimo, że
mam materiały na dwa posty do przodu.
I nagle podczas tego
zadręczania naszła mnie myśl. Uspokój się, wyluzuj, nikt oprócz Ciebie się tym
nie przejmuje, świat się nie zawali. ( też czasami gadacie do siebie ? Czy ze
mną jest coś nie tak? )
Jak już sobie tak do siebie pogadałam, (a trochę to trwało)to
nagle mnie olśniło. Przecież nie jestem robotem !!! Musze dostosować się do
własnego rytmu.
Wtedy kiedy mam ochotę to pracować jak najwięcej, a wtedy kiedy czuje, że kompletnie nie mam energii to dać sobie chwilkę na odpoczynek. Tylko, żeby nie było to pozorny odpoczynek ( czyli leżysz, a co chwilę myślisz, że powinnam w tym czasie tyyyyle zrobić ). Co skutkuje tym, że zmęczenie psychiczne jest tak duże, że chcesz tylko zasnąć. Powinien to być totalny chillout dla ciała i dla duszy. Kobiety albo może tylko ja ( jeżeli jednak uznamy, że jestem crazy) podczas całego miesiąca mają wzloty i upadki, burze hormonalne plus emocjonalne rozterki (ah te niezawodne życie prywatne :D). Czasem nie da się wyrobić 100% normy, po prostu. Także dajmy sobie czas, bo może się okazać, że zrobimy coś lepiej, niż pod wpływem przymusu.
Z taką myślą Was zostawiam, może ktoś też wyluzuje, mi się udało :).
Wtedy kiedy mam ochotę to pracować jak najwięcej, a wtedy kiedy czuje, że kompletnie nie mam energii to dać sobie chwilkę na odpoczynek. Tylko, żeby nie było to pozorny odpoczynek ( czyli leżysz, a co chwilę myślisz, że powinnam w tym czasie tyyyyle zrobić ). Co skutkuje tym, że zmęczenie psychiczne jest tak duże, że chcesz tylko zasnąć. Powinien to być totalny chillout dla ciała i dla duszy. Kobiety albo może tylko ja ( jeżeli jednak uznamy, że jestem crazy) podczas całego miesiąca mają wzloty i upadki, burze hormonalne plus emocjonalne rozterki (ah te niezawodne życie prywatne :D). Czasem nie da się wyrobić 100% normy, po prostu. Także dajmy sobie czas, bo może się okazać, że zrobimy coś lepiej, niż pod wpływem przymusu.
Z taką myślą Was zostawiam, może ktoś też wyluzuje, mi się udało :).
R.
Świetny tekst ;) Dokładnie tak - czasem trzeba wrzucić na luz... ;)
OdpowiedzUsuńPS: Też gadam do siebie :D Nawet często przez sen... :D
Pozdrawiam!
haha super,że nie jestem sama :D
UsuńHaha dobrze napisane, ale spokojnie nie jesteś sama ja również gadam do siebie. Jeśli chodzi o pisanie i to wszystko to też staram się mieć takie podejście ale czasem się nie da...nagle mnie bierze takie coś i tak jak to napisałaś (ze powinno być coś nowego!) Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do mnie ♡ https://joanna-rita.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWszystko idealnie opisane. Też czasami zdarza mi się gadać do siebie!
OdpowiedzUsuńhttp://the-fight-for-a-dream.blogspot.com
Blog się spodoba? Zaobserwuj!